Wyjazd do Kruji, twierdza Skanderberga, ale tak naprawdę zaprojektowana przez córkę Hodży, w środku muzeum etnograficzne. Uliczka z targiem staroci, do kupienia różne narzędzia, rolnicze, domowe i wojskowe, wyroby tkackie, tkane na miejscu przez panie, ceramika. Kupujemy popielniczkę w kształcie bunkra.
Zjazd w dół do Tirany, wszędzie Lavash - myjnie składające się z podciągniętej wody w szlauchu i kawałka placu. Nocleg w dzielnicy wąskich uliczek u kolegi, mały domek, liczna rodzina, czysto, choć woda krótko i na sygnał - wieczorem i rano trzeba być w gotowości. Auto za murem na posesji u sąsiada, co pokazywał nam sztuki z pistoletem. Toasty rakiją.
Następnego dnia w Tiranie - spacer po mieście, w piramidzie, która była mauzoleum Hohxy - bar Mumia. Bałagan za kolorową fasadą. Zapomniany park z jeziorem, grobla spacerowa, można postrzelać do tarczy. Obiad w barze - jakiś szisz kebab i stary czarno biały film o czternastoletnim mężu - noszonym na plecach przez zniewoloną żonę. Nocleg u znajomych w blokach - brak wody, ciasno, klatka schodowa z oknami bez szyb, dziurawa droga.